Do samotności

Samotności! do ciebie biegnę jak do wody

Z codziennych życia upałów;

Z jakąż rozkoszą padam w jasne, czyste chłody

Twych niezgłębionych kryształów.

 

Nurzam się i wybijam w myślach nad myślami,

Igram z nimi jak z falami;

Aż ostygły, znużony, złożę moje zwłoki-

Choć na chwilę-w sen głęboki.

 

Tyś mój żywioł: ach, za cóż te jasnych wód szyby

Studzą mi serce, zmysły zaciemniają mrokiem,

I za cóz znowu muszę, na kształt ptaka-ryby,

Wyrywać się w powietrze słońca szukać okiem?

 

I bez oddechu w górze, bez ciepła na dole,

Równie jestem wygnańcem w oboim żywiole.