A Rosołowski nie przychodzi

Za oknem wicher nostalgiczny

ponuro szumi i zawodzi,

a Rosołowski frenetyczny 

miał dzisiaj przyjść, i nie przychodzi.

 

Jak statek on oceaniczny,

który do różnych portów wchodzi,

i jak wodewil on muzyczny

i jak kolęda “Bóg się rodzi”.

 

Taki jest mądry, taki śliczny

czy śpi, czy grzmi, czy gździ, czy chodzi,

o, Rosołowski egzotyczny.

O, ratunkowa moja łodzi!

 

Oto już księżyc lunatyczny

nad garsonierą pustą wschodzi,

a Rosołowski gigantyczny

i niebotyczny nie przychodzi.

 

O, bólu apokaliptyczny!

Czy on przypadkiem nie u Lodzi,

bachiczny i aromatyczny,

plugawy żywot Lodzi słodzi?

 

Stosunek nasz morganatyczny

może już bokiem mu wychodzi?

O, Rosołowski sataniczny,

o, klęsko gorsza od powodzi!

 

Czyż szczęścia blask iluzoryczny

tak lekko się rozwiewać godzi?

Tu wikt cię czeka kaloryczny.

Bamboszki, w których nikt nie chodzi,

 

jak również kotek mechaniczny –

zabawka, która cię odmłodzi…

O, Rosołowski, tyś praktyczny,

więc wstąp na chwilę, co ci szkodzi…?

 

Ha! Brzęknął dzwonek elektryczny!

Otwórzmy… ot, jak los nas zwodzi:

to tylko kurcszlus sporadyczny.

A Rosołowski nie przychodzi…