Sowiedź

W pieczarach głuchych pustyń i na szczytach gór –

Kryją się płanetnicze duchy-astrologi,

Bacząc, jakie w ich sercu rozpaczają bogi –

I jaki w nich Erynij syczy wściekły chór.

 

Serce z bolejącego wydobywszy łona –

Sami w nie kładą ostry badań śledczych nóż,

Aż tryśnie krwawym ogniem purpurowych róż:

Dusza sama przed sobą wstaje obnażona –

 

I na dwoje rozdarta od upiornych mieczy,

A choć ją furje szarpią – nie cofa się blada –

Lecz, spragniona otchłannych i bezdennych rzeczy –

 

Oto sama przed soba siebie opowiada –

Walcząc sama ze sobą, sama sobie przeczy –

I wiąże się w potęgę, co bogami włada.