Perche

Mary 

 

Dlaczego nie przyszłaś wczoraj ? 

Czekałem…Czekałem… 

Mówiłaś, że spotkamy się w naszej kawiarni… 

Obiecałaś… 

Cały wieczór siedziałem. 

Wypiłem 4 czarne kawy. 

Wchodzili różni ludzie, głośni, ordynarni. 

Mówili. Pili. Gestykulowali. 

Przy mnie siadł jakiś szlagon wąsaty w węgierce… 

A ja byłem taki smutny, smutny… 

Tak na mnie dziwnie patrzył ten kelner kulawy…

Wiesz… On musi mieć dobre serce… 

Dlaczego nie przyszłaś ? 

 

Może jesteś chora ?… 

 

(… Na dworze deszcz płacze i płacze 

Rozwiewny, bezkonturny… ) 

A może mąż był wczoraj w domu ? … 

Jaki on niedelikatny, gruboskórny. 

Gdyby wiedział jak mi było przykro… 

Nie mówiłem nic nikomu, 

A tak bardzo liczyłem, że Cię zobaczę… 

Dziś pójdę znów, jak będą zapalać latarnie. 

 

Będę chodził i patrzył w twoje okna, 

W twoje okna zasłonięte firanką. 

Zaczną zamykać sklepy, otwierać kawiarnie. 

Deszcz będzie padał… 

Będzie kapał z dachów… 

Przejdzie koło mnie jakiś starszy pan pod parasolem…

Spytam się go, dlaczego Cię nie ma… 

Co robisz ?… 

Tak bym chciał widzieć… 

Może wie, a może nie wie, 

A może tylko nie chce odpowiedzieć ?… 

Będę chodził tam i na powrót po ulicy, 

Taki smutny, jak wczoraj, 

I liczył okna w twojej kamienicy… 

Ulica będzie pusta… 

Może wejdziesz, może staniesz w oknie 

W swojej czarnej, taftowej sukience… 

Zresztą nie wiem czy bym Cię nawet poznał. 

Wiem tylko, że masz słodkie purpurowe usta 

I takie wąskie, białe, aksamitne ręce… 

Dlaczego nie przyszłaś ?…