Portret z połowy XX wieku

Ukryty za uśmiechem braterstwa,

Pogardzający czytelnikami gazet, ofiarami politycznej

 / dialektyki,

Wymawiający słowo demokracja ze zmrużeniem oka,

Nienawidzący fizjologicznych uciech ludzkości,

Pełen wspomnień o tych którzy żarli pili i spółkowali

/ a za chwilę podrzynano im gardła,

Pochwalający dancingi i zabawy w ogrodach jako sposób

/ na publiczne gniewy,

Wołający: kultura i sztuka, a myślący o igrzyskach w cyrku,

Śmiertelnie znużony,

We śnie albo w narkozie mamroczący: Boże, Boże.

 

Przyrównuje siebie do Rzymianina w którym kult Mitry

/ zmieszał się z kultem Jezusa.

Dawne wiary w nim nie wygasły. Czasem myśli, że jest

/ we władzy demonów.

Gromi przeszłość, bojąc się że kiedy ją zgromi, nie będzie

/ miał gdzie złożyć głowy.

Najchętniej gra w karty i szachy, żeby własnych

/ nie zdradzać tajemnic.

 

Rękę oparł na pismach Marksa, ale w domu czyta

/ Ewangelię.

Z ironią patrzy na procesję wychodzącą z rozbitego kościoła.

Za tło ma ruiny miasta koloru końskiego mięsa.

W palcach pamiątkę trzyma po faszyście poległym

/ w powstaniu.