W obfitym lecie…

w obfitym lecie

skarżę się na głód

skrzydłom ptaków pomiętym zazdroszczę

ciemnej zieleni ogrodów

niebu

w którym słońce złoty owoc mieszka

 

głód głód

pełne wargi głodu

skościałe głodem palce

nachylam je rozginam

na słoneczne promienie wabię

spełnienia tarczę okrągłą

 

i ciało moje

smagane przez wiatr

dojrzałe

kołyszące się na gałęzi życia

jak zielona papuga

chwiejne

podaję

miękkim rękom obłoków

 

w ciągłym obrocie

chichocze pode mną ziemia