Bogdaj to panegiryk nadęty w arkuszach…

Bogdaj to panegiryk nadęty w arkuszach, 

Co o wiecznopamiętnych pisząc animuszach, 

Brzmiący w ogromnym dźwięku i dzikim terminie, 

Wierszem, prozą, po polsku łże i po łacinie. 

Zbija Krym i Zaporoż, Multany, Wołochy, 

Pędzi poza Budziaki pierzchliwe motłochy, 

Krwią rumieni ocean, w carogrodzkie bramy 

Tłoczy Asyryjczyki i Mezopotamy. 

A mecenas, co czyta wspaniale przykłady, 

Za zwycięzce tak sławne dziady i pradziady, 

Za monarchy, z którymi łgarz go koligaci, 

I mile podziękuje, i dobrze zapłaci.

 

Bogdaj to szlubne pienia. Z miłym towarzyszem 

Burmistrzowa Wenera, a burmistrz Jowiszem: 

Gra Apollo na cytrze, kupidyny swaty, 

Fauny w pląsach, dryjady śpiewają wiwaty, 

A Lucyna się krząta o nowe przybysze, 

A nasz poeta kontent, jak pisze, tak pisze.

Cóż dopiero, gdy, chcący pochwalić dokładnie, 

Paprockiego herbarza szczęśliwie dopadnie, 

Jak wsiędzie na Rawicza ozdobnego plonem, 

Jak się wzbije do góry z lotnym Ślepowronem, 

Jak Grzymałą umocni, co wieki nie zwalą, 

Jelenną i Bajwolą, nasroży Rogalą; 

Podkowy torem szczęścia, Pogoń zyski chyże, 

A dopieroż i całe, i niecałe krzyże.