Do księdza Marcina

Ludźmi zysk, bojaźń i nadzieja rządzi, 

Każdy z nich własną żądzą oszukany, 

Siebie nie patrzy, a o drugich sądzi. 

Filozof wielki, mędrzec zawołany, 

Króle, statysty, rycerze, biskupi, 

Księże Marcinie, wszyscy ludzie głupi.

 

Dziwisz się temu, mój księże Marcinie? 

Nie dziw się, prawda to jest oczywista, 

Na tym się wszyscy oparli terminie, 

A żaden z głupstwa swego nie korzysta. 

Pytaj się wszystkich, jak się każdy mieni: 

Wszyscy są mądrzy, a przecie szaleni.

 

Ale mi rzeczesz, że to niepodobna, 

Żem się zbyt zaciekł w nieostrożnej mowie. 

Weźże z nich tylko każdego z osobna, 

Spytaj, a jeśli w szczerości odpowie, 

Poznasz dowodnie, że z całego tłumu 

On mądry; drudzy niespełna rozumu.

 

I tak, kiedy się każdy górno ceni, 

Razem w błąd gruby nieostrożnie wpadli, 

Własnym wyrokiem głupi i szaleni, 

Wszyscy niechcący swój przydomek zgadli. 

Żaden się z tego cechu nie okupi: 

Księże Marcinie, wszyscy ludzie głupi.