Nie dziwna to u mnie, pani,
Że cię każdy, kto zna, ga – lante wspomina;
Doglądasz bydła, przędziwa,
Przy tym wolisz szklankę pi – gwów usmażyć.
Przyznać ci, jak aptekarce,
Że umiesz wysuszać gar – garyzmy.
Przy stole-ć to nie nowina,
Że ci nie nastarczą wi – dełek rozbierać;
Skąd kiedy w taniec poskoczysz,
Pewnie się rześko zato – nie powstydzisz.
Nie mierzi cię gość życzliwy,
A mąż patrząc dobrze ży – je z tobą;
Zwłaszcza gdy kto nieubogi,
Wyjednasz mężowi ro – czną intratę.
Nawet przed chudym pachołkiem
Nie pysznaś z swoim nado – bnym ukłonem.
Więc to dziwna, że cię chwalą,
A gdzie indziej takie pa – nie kanonizują.