Brudas

Józio oświadczył: “Woda mi zbrzydła, 

Dość już mam szczotki, wstręt mam do mydła!” 

I odtąd przybrał wygląd straszydła. 

 

Płakała matka i ojciec gryzł się: 

“Ten Józio wszystkie soki z nas wyssie, 

Od dwóch tygodni już się nie myje, 

Czarne ma ręce, nogi i szyję, 

Twarz ma od ucha brudną do ucha, 

Czy kto takiego widział smolucha? 

Poradźcie, ludzie, pomóżcie, ludzie, 

Przecież nie można żyć w takim brudzie!” 

 

Józio na prośby wszelkie był głuchy, 

Lepił się z brudu jak lep na muchy, 

Czego się dotknął, tam była plama, 

Wołał: “Niech mama myje się sama, 

Tato niech kąpie się nieustannie, 

Stryjek i wujek niech siedzą w wannie, 

Niech się szorują, a ja tymczasem 

Będę brudasem! Chcę być brudasem!” 

 

Przezwał go stryjek: “Józio-niemyjek”, 

Wujek doń mówił: “niemyty ryjek”, 

Błagała ciotka: “Józiu mój złoty, 

Myj się!” Lecz Józio nie miał ochoty. 

Wyniósł się w końcu z domu na Czystem 

I zawiadomił rodziców listem, 

Że myć się nie ma zamiaru, trudno! 

I poszedł mieszać – dokąd? – na Bródno.