Po Rozum do Głowy

Bywa tak, że gdy człowiek pogrąży się we śnie, 

Członki ciała nie mogą zasnąć jednocześnie. 

Człowiek śpi, a tu naraz odezwą się uda: 

 

“Całą noc tak przeleżeć toż po prostu nuda, 

Zwłaszcza że my jesteśmy pełne animuszu.” 

 

Na to łokieć odpowie: “Puszczam mimo uszu 

Waszą głupią uwagę. Ona mnie nie wzruszy.” 

 

“Mimo uszu? Zuchwalec! – zawołały uszy. – 

Łokieć zawsze obmawia nas poza plecami.” 

 

Tu plecy się odezwą: “Mówiąc między nami, 

Uszy się poufalą. Gdzie uszy, gdzie plecy?” 

 

Na to szyja zawoła: “Już nie róbcie hecy, 

Nogo, przemów do pleców, zrób to, moja droga!” 

 

“To mi jest nie na rękę” – powiedziała noga. 

 

Ręka się zaperzyła: “Ach, ty nogo bosa, 

Znowu ze mną zaczynasz! Pilnuj swego nosa!” 

 

Nos kichnął, aż się echo rozległo w sypialce: 

“O mnie mowa? Ja na to patrzę się przez palce.” 

 

Tu palce oburzone zawołały chórem: 

“Bezczelny! Patrzy przez nas! Gbur jest zawsze gburem.” 

 

Kolano, nieruchomo leżąc pod tułowiem, 

Rzekło: “Język mnie świerzbi, ale nic nie powiem.” 

 

Język, co drzemał w ustach, obudził się, mlasnął 

I rzekł do podniebienia: “Takem smacznie zasnął, 

Teraz ja ich przegadam, skoro już nie drzemię.” 

 

“Język – zgrzytnęły zęby – nie jest bity w ciemię.” 

 

Ciemię się rozgniewało: “Skończcie te rozmowy, 

Czas już pójść, słowo daję, po rozum do głowy.” 

 

“Pójść po rozum do głowy? – rzekły członki ciała. – 

Owszem. Chętnie!” I poszły. Ale głowa spała.