Sójka

Wybiera się sójka za morze, 

Ale wybrać się nie może.

„Trudno jest się rozstać z krajem, 

A ja właśnie się rozstaję”.

Poleciała więc na kresy 

Pozałatwiać interesy.

 

Odwiedziła potem Szczecin, 

Bo tam miała dwoje dzieci, 

W Kielcach była dwa tygodnie, 

Żeby wyspać się wygodnie, 

Jedną noc spędziła w Gdyni 

U znajomej gospodyni, 

Wpadła także do Pułtuska, 

Żeby w Narwi się popluskać, 

A z Pułtuska do Torunia, 

Gdzie mieszkała jej ciotunia. 

Po ciotuni jeszcze sójka 

Odwiedziła w Gnieźnie wujka, 

Potem matkę, ojca, syna 

I kuzyna z Krotoszyna. 

Pożegnała się z rodziną, 

A tymczasem rok upłynął.

 

Znów wybiera się za morze, 

Ale wybrać się nie może.

Myśli sobie: „Nie zaszkodzi 

Po zakupy wpaść do Łodzi”. 

Kupowała w Łodzi jaja, 

Targowała się do maja, 

Poleciała do Pabianic, 

Dała dziesięć groszy za nic, 

A że już nie miała więcej, 

Więc siedziała pięć miesięcy.

„Teraz – rzekła – czas za morze!” 

Ale wybrać się nie może.

 

Posiedziała w Częstochowie, 

W Jędrzejowie i w Miechowie, 

Odwiedziła Katowice, 

Cieszyn, Trzyniec, Wadowice, 

Potem jeszcze z lotu ptaka 

Obejrzała miasto Kraka: 

Wawel, Kopiec, Sukiennice, 

Piękne place i ulice. 

„Jeszcze wpadnę do Rogowa, 

Wtedy będę już gotowa”. 

Przesiedziała tam do września, 

Bo ją prosił o to chrześniak. 

Odwiedziła w Gdańsku stryja, 

A tu trzeci rok już mija.

Znów wybiera się za morze, 

Ale wybrać się nie może.

 

„Trzeba lecieć do Warszawy, 

Pozałatwiać wszystkie sprawy, 

Paszport, wizy i dewizy, 

Kupić kufry i walizy”. 

Poleciała, lecz pod Grójcem 

Znów się żal zrobiło sójce. 

„Nic nie stracę, gdy w Warszawie 

Dłużej dzień czy dwa zabawię”. 

Zabawiła tydzień cały, 

Miesiąc, kwartał, trzy kwartały, 

Gdy już rok przebyła w mieście, 

Pomyślała sobie wreszcie: 

„Kto chce zwiedzać obce kraje, 

Niechaj zwiedza. Ja – zostaję”.