Wyssane z palca

Pan Wincenty ten zwyczaj miał, 

Że nieustannie palec ssał. 

Niegrzeczne dzieci z niego się śmiały: 

„Panie Wincenty, czy pan jest mały? 

Wszak to rozumie się samo przez się, 

Że człowiek dorosły palca nie ssie, 

Dziś niemowlęciu też każda niania 

Ssać, proszę pana, palec zabrania, 

A pan go ciągle ssie jak najęty. 

Czy to wypada, panie Wincenty?”

 

Sąsiad zdziwiony pytał się: 

„Czemu pan ciągle palec ssie? 

Pan przecież palcem drapie się w głowę, 

Palcem pan zwilża znaczki pocztowe, 

Palcem pan dłubie w uchu, gdy trzeba, 

Palcem pan kręci kuleczki z chleba, 

Palcem pan w brydżu rozdaje karty, 

Palcem pan sprawdza, czy kurz wytarty, 

A potem palec pan do ust wkłada. 

Panie Wincenty, czy to wypada?”

 

Stał pan Wincenty wielce zmieszany 

I twarz odwracał nawet do ściany: 

„Ach – wzdychał smutnie – wstyd mi szalenie, 

To takie głupie przyzwyczajenie…” 

I zawstydzony jak mały malec, 

Wiecie, co robił? Do ust kładł palec.

 

Wyznam wam szczerze – na nic wykręty – 

Ja też ssę palec jak pan Wincenty 

I właśnie wiersz ten, co napisałem, 

Po prostu z palca sobie wyssałem.