Przestałem się wadzić z Bogiem…

Przestałem się wadzić z Bogiem – 

Serdeczne to były zwady:

Zrodziła je ludzka niedola, 

Na którą nie ma już rady.

 

Tliło w mej piersi zarzewie, 

Materiał skier tak bogaty, 

Że jeno dąć w palenisko, 

A płomień ogarnie światy.

 

Wiedziały o tym potęgi, 

Co gdzieś po norach drzemią 

Albo z bezczelną jawnością 

Jak mgły się włóczą nad ziemią.

 

Wiedziały ci o tym moce, 

Które złośliwość popędza, 

By szły powiększać nędzę 

Tam, gdzie największa jest nędza.

 

Wiedziały ci o tym zastępy, 

Które czyhają zza węgła 

Lub z okna patrzą z szyderstwem, 

Czy zbrodnia się nie wylęgła?

 

Wiedziały, że jeno się zbliżyć 

Ku popiołowi mej kuźni, 

A serce od razu wybuchnie, 

Zuchwale zaklnie, zabluźni.

 

Że swym bluźnierstwom i klątwom 

Czynu wyciśnie znamię, 

Płonące żądzą odmiany, 

Przewrotu, co berło Mu złamie.

 

I dzisiaj nie żal mi tego, 

Najmniejszej nie czuję skruchy,

Bom-ci nie żaden służalec, 

Na własne serce głuchy.

 

Bo w sporze o szczęście świata 

Swawolność mi była daleka, 

A tylkom korzystał z prawa 

Wojującego człowieka.

 

Jeno że dzisiaj to widzę, 

W patrzeniu dosyć już biegły, 

Czego w zamęcie walki 

Źrenice me nie dostrzegły:

 

Nie ruszał-ci On naprzeciw 

W rynsztunku wspaniałym dziwie, 

A tylko na tronie Swym siedząc, 

Uśmiechał się pobłażliwie…

 

I dziś ja sam uśmiechnięty, 

Gdy krzyczą: “w żelazo się okuj!”, 

Jak ongi miecz niosłem walczącym, 

Tak dzisiaj niosę im spokój.

 

Lecz już nie wadząc się z Bogiem, 

Mam jeszcze cichą nadzieję, 

Że na dnie mojego spokoju 

Żar świętej wojny tleje.