Spowiedź

Niedawno po naszych parafiach 

Bydlili sami poganie 

O gębach niewyparzonych, 

Aż źle było patrzeć na nie. 

 

Szedł do spowiedzi gazda 

Z Bańskiego czy Gleczarowa: 

“Jak tu się nie spowiadać, 

Gdy grzeszne są myśli i słowa”. 

 

Namyślał się przecież idący: 

“Rad bym pogwarzyć społem 

Z gazdą jak ja, z Panem Bogiem, 

Nie z jakimś tam jego pachołem”. 

 

W końcu zawyrokował: 

“Ale jak trzeba, to trzeba, 

Dwieć drogi ma człowiek przed sobą, 

Do piekła i drogę do nieba”. 

 

Pomaszerował przez kościół 

Do konfesjonału: 

“Uklęknij, biedny grzeszniku!” 

“Pomału, Jegomość, pomału! 

 

Gdzie ja tam biedny! Mam krowy 

I konie, i niezłe stadko 

Na hali Waksmundzkiej, a teraz 

Pójdzie już spowiedź gładko. 

 

W karczmie-m ja łbów nie rozbijał, 

Barana-m nie ukradł nikomu, 

Ze aż mi żal, iż dobytku 

Nie umiem przysparzać w domu. 

 

Raz do chorego wiozłem 

Księżyczka z Panem Jezusem, 

Ksiądz zberey, a koń się stracha, 

Raz dęba, to szybkim kłusem. 

 

«Nie zberkaj, księże, tak proszę, 

Koń jest ostrego chowu, 

Ani się spostrzeżemy, 

Jak nas wysypie do rowu». 

 

I tak się też stało. Bicz w garści, 

Rzekę do księdza: «Ha, wiecie,

Gdyby nie ten Pan Jezus, 

Porządnie bym sprał was po grzbiecie».” 

 

“Zakamienialcze, świętego 

Doprowadziłbyś do szału! 

Ksiądz musi być jednak cierpliwy”. 

“Pomału, Jegomość, pomału!

.

Mam jeszcze jedną przewinę, 

Której się wstydzić muszę.” 

“Nie wstydź się, miły mój bracie, 

Bóg twą ocali duszę”. 

 

“Gdyście tak stał przed ołtarzem 

Z tym kółkiem wygolonem, 

To-m se pomyślał: tak biyscy 

Jak kotce pod ogonem. 

 

Czy, księże, to grzech śmiertelny, 

Pouccie głupiego górala.” 

“Juźcić to nie grzech, lecz czystość 

Myśleć tak nie pozwala. 

 

Dam rozgrzeszenie, jeżeli 

Innego nie macie grzechu”, 

I w imię Ojca, Syna, Ducha 

Pożegnał go w pośpiechu. 

 

Za chwilę – puk, puk – ten sam gazda 

Do konfesjonału: 

“I cóż tam znowu?” “Ja jestem, 

Pomału, Jegomość, pomału. 

 

W karczmie-m ja łbów nie rozwalał, 

Barana-m nie ukradł nikomu, 

Ze aż mi żal, iż dobytku 

Nie umiem przysparzać w domu. 

 

Inom zabacył, że przecież 

Śmiertelny mam grzech na duszy”. 

“Wyznajże szczerze, mój bracie, 

Szczerość twa Boga wzruszy”. 

 

“Jak pyszny ślachcic, dyć folgę 

Grzesznemu dałek ciału”. 

“Jakże to folgę?” “Dyć wyznam, 

Pomału, Jegomość, pomału.

.

Kąpałek się, to jest, mój księże, 

Śmiertelny grzech na sumieniu, 

Zaś wszystkie inne to znaczą, 

Co niby jaszczurki w cieniu. 

 

Przychodzę więc po pokutę, 

Do konfesjonału”. 

“Zaraz ci, bracie, ja zadami” 

“Pomału, Jegomość, pomału!” 

 

“2e to jest grzech ponad grzechy, 

Godna pokuty zbrodnia, 

Więc za ten grzech będziesz, bracie, 

Kąpał się co tygodnia”. 

 

“Do kiedy? Czy to wytrzymam? 

Wcierniosty w każdym siedzi]!” 

“Będziesz mi pokutował 

Aż do następnej spowiedzi”. 

 

“Więc przyjdę, księżuniu, jutro, 

Bo nie chcę tygodniami 

Plamić mej duszy: wiadomo, 

Że grzech śmiertelny plami”.