Księgi pierwsze – Pieśń XII

Muszę wyznać, bo się już nie masz na co chować:

Nigdy bych był nie wierzył, bych tak miał żałować,

Tego zwłaszcza, co nigdy mym własnym nie było:

Po prawdzie mi nieprawie źle serce tuszyło.

 

Aleciem barzo nagle wypadł z tej nadzieje,

A mojej się przygodzie nieprzyjaciel śmieje.

Kto drugi ma bez prace, o co znać dbał mało,

A mnie za me staranie złe szczęście potkało.

 

Samem swą własną ręką tę winnicę grodził,

Aby jej był ani źwierz, ani zły ptak szkodził;

Polewałem, żeby jej słońce nie suszyło,

Nakrywałem, żeby jej zimno nie mroziło.

 

A kiedy mię nalepsze miały potkać gody,

Nie wiem, co za zły człowiek oberwał jagody

I używa z rozkoszą, czego dostał snadnie,

A mnie, patrząc, jeno się serce nie rozpadnie.

 

Bodajże nie przechował, a bodaj poleżał!

Nie wiem, jako mię do gron tak pięknych ubieżał.

Ja sobie tak dobrych lat doczekać nie tuszę;

Podobno jako niedźwiedź łapę lizać muszę.