Księgi pierwsze – Pieśń XIX

Żal mi cię, niebogo,

Że nie masz nikogo,

Co by cię przestrzegł: słuchaj ale mało,

A potym uczyń, coć się będzie zdało!

 

Bodaj się przepadło

To twoje zwierciadło:

Bo tobą szali, a ty się nie czujesz,

Dawno się nie swej twarzy przypatrujesz.

 

Popatrz miedzy szoty

Prawdziwszej roboty:

Ujźrzysz tam i płeć chropawą, i zęby

Nieprawie białe, jeno uchyl gęby.

 

Więc i lat tak snadnie

Mamkać nie ukradnie:

Bo łacno zliczysz pod oczyma karby;

Tego nie zetrą i weneckie farby.

 

Aż się za cię wstydzę,

Gdy cię w tańcu widzę.

Ano wiem, czemuś mi się nie udała:

Prosto jakobyś młodym przyganiała.

 

Takżeć i te stroje

Jakoby nie twoje;

Tyś się ubrała prawie wedle świata,

A to za krzywdę biorą twoje lata.

 

Nie przeciw się Zosi,

Bo tę miłość nosi,

Że musi skakać jako sarna w lesie;

A nie sromota, co komu czas niesie.

 

Tobie na twe lata

Czas poprzestać świata;

Cudniej ci będzie prząść kądziel niż w wieńcu

Siedzieć za stołem – babie przy młodzieńcu.