Song o szczęściu wiecznym

Ostatni Ikar wczoraj spadł 

Tam za przylądkiem opadł na dno 

Spokojnie słońce grzeje świat 

Nie ma już takich, którzy pragną

 

Na białym dnie spoczywa tam 

Trąca go ryba czarną płetwą 

A on otwarte oczy ma 

I jakby się uśmiechał lekko

 

Szalony, innym spokój kradł 

Nie wierzył w szczęście płowych zwierząt

Pod okiem słońca zastygł kwiat 

Nastała błogość – martwy sezon

 

Ostatnia plaża, wieczny sezon 

Wszyscy istnieją, wszyscy leżą 

Już nic nie grozi z nieba 

Na ziemi nic nie trzeba 

Najmniejszej skazy na błękicie

Wieczna pogoda 

Wieczna błogość 

Wieczna zabawa 

Wieczne życie

 

Ostatni Ikar wczoraj spadł 

Nakryła go powieka fali 

Ulgę mu przyniósł wody chłód

Bo kiedy spadał, to się palił

 

Podniósł się srebrny pary kłąb 

Kiedy uderzył w wodę, krzycząc

Potem się wygładziła toń 

Nieobecności płaską ciszą

 

Wygładził się ostatni ślad 

W mózgach wspaniałych płowych zwierząt

Pod okiem słońca zastygł świat 

Nastało szczęście – martwy sezon

 

I tylko ci są wyklęci 

Co nie stracili pamięci