Uwaga zabawnym czy zatrudnionym chmielem głowom

Na waletę wiersz by metę

Założył: lecz swą zaletę 

Zakaty,

Wiwaty

Wznawiają,

Wskrzeszają.

Jużby rychlej oschło pióro,

By nie dały weny sporo 

Achtele,

Butele,

Puchary

Nim mary.

Tyś bez wierszów dosyć sławny,

Z oczu, z mordy opój jawny, 

A z brzucha

Bez ucha

Baryła

Otyła.

Bez liwarów gęba kufa

Połknąć antał sobie ufa: 

Nie zmyli,

Wychyli

Dość smagłe

I nagle.

Darmo puzdro! lepiej w pipie,

Gdy smak smagły język szczypie: 

Dogodzisz,

Wszak brodzisz

W aptece

Jak w rzece.

Smagło chlustasz trunek różny:

Często zatem tyś podróżny 

Do Rygi

Po figi

Obfite,

Sowite.

Oczy mokre jako bańki

Nic nie widzą, jeno szklanki. 

Jak wstanie,

Dostanie.

Bolą oczy blachmalowe,

Gdy szkła drobne są stołowe: 

Wraz huczysz

I tłuczysz

Na miazgi

Drobiazgi.

Stłukł się respekt na kieliszki,

Zbrzydziły je twoje kiszki. 

Antały

Twe pany:

Czapkujesz,

Warujesz.

Gęba huczy chmielem dęta,

Niech pisklęta czy karlęta 

Tym trują,

Traktują:

Mnie miła

Baryła.

Mnie choć z lagrem daj achtele,

Co najżywiej nieś butele: 

Niech zginą,

Mnie miną

Kaczeczki,

Lampeczki.

Kurza główka choć omdlewa,

Dobra gęba jak cholewa 

Nadgrodzi,

Gdy brodzi

W roztoczy

Po oczy.

Stój, dla Boga, obiboku!

Patrz choć zezem, śmierć na oku! 

Dopijasz,

Dobijasz

Twe życie

Nie skrycie.

Żal mi ciebie zmokła kokosz:

Będzie we łbie, w mózgu rokosz! 

Twa skórka

Jak burka

Na słocie

I w błocie.

Żal mi klocu! brzuch machina

Rozpłynie się jako glina:

Drżysz z febry, 

A cebry

Nie zmylisz,

Wychylisz.

Akwawita

Dobrze świta,

Od węgrzyna

Twa czupryna

Jeży się!

Choć lśni się.

Coś trwoży,

Śmierć wroży.

Nie odeprzesz nosem ryjąc,

Nie wymodlisz czołem bijąc: 

Twe mary

Legary

Swobodne,

Wygodne.

Z czar, nie z czarów, twe choroby,

Popchną w groby trunków próby: 

Mikstura

To fura

Dość lotna,

Obrotna.

Próżna flasza cię odstrasza,

Próżna krypta cię zaprasza: 

Butele,

Łez wiele

Przydacie

W lat stracie!

Miękczą gęby

Suche zęby,

Brzuch pakują.

Nie żałują

Ryczałtem

I gwałtem

W grób spieszą

, Nie cieszą.

Dośćże paku, wiek na haku!

Z lury gnoju wstań robaku. 

Robacy

Bez pracy

Otoczą,

Roztoczą.

Rzucaj chmiele, brzydkie ziele,

Zamknij gębę, stul gardziele. 

W te ziółka

Jak pszczółka

Śmierć wleci,

Kark zleci.

Kuflów smoku, obiboku!

Przetrzyj oczy w życia zmroku! 

Wiersz budzi,

Nie łudzi:

Wraz zaśniesz

I zgaśniesz,

Dobijaj się,

Dopijaj się

Nieba łzami

I cnotami.

Tam miara

Nie mara

Wieczysta,

Rzęsista.

Śmierć jak małpa, to wyrazi,

Co nas zdobi, lubo kazi: Jak poczniesz,

Tak spoczniesz,

Wschód jaki,

Zmrok taki.