Anioły stoją na rodzinnych polach
I chcąc powitać lecą w nasze strony –
Ludzie schyleni w nędzy i w niedolach
Cierniowymi się kłaniają korony,
Idą i szyki witają podróżne,
I o miecz proszą tak jak o jałmużnę.
– Postój, o postój, hułanie czerwony!
Przez co to koń twój zapieniony skacze?
– To nic… to mojej matki grób zhańbiony,
Serce mi pęka, lecz oko nie płacze. –
Koń dobył iskier na grobie z marmuru
I mściwa szabla wylazła z jaszczuru.