Rozłączenie

Rozłączeni – lecz jedno o drugim pamięta; 

Pomiędzy nami lata biały gołąb smutku 

I nosi ciągłe wieści. Wiem, kiedy w ogródku, 

Wiem, kiedy płaczesz w cichej komnacie zamknięta; 

 

Wiem, o jakiej godzinie wraca bolu fala, 

Wiem, jaka ci rozmowa ludzi łzę wyciska. 

Tyś mi widna jak gwiazda, co się tam zapala 

I łzę różową leje, i skrą siną błyska. 

 

A choć mi teraz ciebie oczyma nie dostać, 

Znając twój dom – i drzewa ogrodu, i kwiaty, 

Wiem, gdzie malować myślą twe oczy i postać 

Między jakimi drzewy szukać białej szaty. 

 

Ale ty próżno będziesz krajobrazy tworzyć, 

Osrebrzać je księżycem i promienić świtem: 

Nie wiesz, że trzeba niebo zwalić i położyć 

Pod oknami, i nazwać jeziora błękitem. 

 

Potem jezioro z niebem dzielić na połowę, 

W dzień zasłoną gór jasnych, w nocy skał szafirem; 

Nie wiesz, jak włosem deszczu skałom wieńczyć głowę, 

Jak je widzieć w księżycu odkreślone kirem. 

 

Nie wiesz, nad jaką górą wschodzi ta perełka, 

Którąm dla ciebie wybrał za gwiazdeczkę-stróża; 

Nie wiesz, że gdzieś daleko, aż u gór podnóża, 

Za jeziorem – dojrzałem dwa z okien światełka. 

 

Przywykłem do nich, kocham te gwiazdy jeziora, 

Ciemne mgłą oddalenia, od gwiazd nieba krwawsze, 

Dziś je widzę, widziałem zapalone wczora, 

Zawsze mi świecą – smutno i blado – lecz zawsze… 

 

A ty – wiecznie zagasłaś nad biednym tułaczem; 

Lecz choć się nigdy, nigdzie połączyć nie mamy, 

Zamilkniemy na chwilę i znów się wołamy 

Jak dwa smutne słowiki, co się wabią płaczem.