Kędy ty idziesz…

Kędy Ty idziesz, na białe przestrzenie 

Kładzie się ciche i senne milczenie – 

I tylko poblask pada księżycowy 

Na chłodne stepy i białe parowy. 

Z szat Ci wichr tylko śnieżne strząsa kwiecie 

I gdzieś po bezdniach, po topielach miecie, 

I tak niestrudzon wlecze się przez łany 

W mrok coraz gęstszy, co zasnuł kurhany, 

Twój cień!… I z sobą przez wydmy i głusze… 

W tumany mgielne wlecze moją duszę… 

Mgłami tułacze jej skrzydła owija 

Tęsknica stepów, widmo, co zabija.