Dziecinny okręcik

Dziecinny okręcik płynie

po morskiej het głębinie,

ze sznurka urwał się;

przez morza mknie otchłanie,

nikt nie wie, kędy stanie –

w żagielki wicher dmie.

 

Może aż w oceany

okręcik, wiatrem gnany,

zapłynie – w wieczną toń;

patrz, jaki jeszcze wielki,

dzień bieli mu żagielki – –

goń z wiatrem statku, goń!…

 

Maleńka dziecka dusza

w ślad za okrętem rusza,

wśród białych płynie pian – –

podnosi się i zniża,

polotna, lekka, chyża

z skalnych wybiegła ścian.

 

Wraz cieszy się i smuci –  –

i piękny, i nie wróci

okręcik ślicznych farb’

het tam, przez morskie wały

wiatr w żagiel dmie mu biały,

znów w fal go kryje karb.

 

Już zniknął. Próżno oczy

śledzą go na roztoczy –

nic, tylko szafir wód;

pustynia – wiatr polata –

błękitny bezmiar świata

i poręcz brzeżnych wód.

 

Tak kiedyś precz ode mnie

w zycia poleci ciemnie,

o dziecko, dusza twa – –

tak będzie odpływała

skrzydlata, czysta, biała –

Bóg tylko szlak jej zna.

 

Lecz patrz! Jak głąb ta świeci

i wiatr, co po niej leci,

jak czysty z górskich wież!

Patrz! Jak w tej słońca ciszy

pełnią piekności dyszy

świat cały wzdłuż i wszerz!

 

Patrz ! Wzrokiem gdzie sięgamy,

nie ma na wodzie plamy

ni błękit brudzi mgła….

O dziecko! Niech w tak czyste

głębiny i świetliste

popłynie dusza twa….