Znad morza

O ciche, ciche morze!… Gdyby w twe odmęty

można paść i znicestwieć w twoich wód ogromie…

Nie chciałbym istnieć więcej nawet nieświadomie,

gdy przejdę przeznaczeniem szlak życia wytknięty.

 

Poznanie krew zamienia w proch, piołun i męty,

truciznę w każdym duszy zaszczepia atomie,

nieprzyjaciel straszliwy, pełznący kryjomie,

nigdy nie wyczerpany i zawsze zawzięty.

 

Tam, w tych przepaściach wodnych, przepaść jak wir z brzegu,

nic nie czuć, nic nie pragnąć, wszystko zrzucić z siebie,

na zawsze się wymazać z ciał i dusz szeregu…

 

Tam – – nic nie chcę… Na wieki niechaj mię pogrzebie

jakiś odmęt, niech zginę tak i znicestwieję,

jak nicestwieją w życiu wiary i nadzieje…