Czart

Melancholijne damy o rękach z żółtego wosku,

kukły z oczami z fałszywych obłoków,

pobladłe wargi zanurzają w spokój

jak w białe futro troski.

Łuki wygięte trąby i skrzypiec zerwane struny

wiszą na ścianach, na ukos na stłuczonych oknach.

Widma zmierzchliwe biorą znużenie w słomiane palce

i jak soczewkę pomniejszającą wznoszą do oka.

A sale puste; ktoś echo rozlał i zmroził.

Rozlane wino, czy krew rozlana, czy światło?

Tylko postaci, co już odeszły, wklejone ciągle jeszcze w zwierciadło.

I ptak zabity ciągle śmiertelnie jęczy w ogrodzie.

Już ta kareta nigdy nie wróci, a słychać tętent.

Tylko te stoły poprzewracane, rzucone karty.

Twarze przy świecach, twarze z zwierciadeł, twarze przeklęte,

czy nie widzicie? ta zgasła świeca jest czartem.