Do Pana Józefa

w dniu imienin I942 roku 

To nic, że łzy narodu, że Niemcy i grypa,

że rak, że głód, że wojna, że kompleks Edypa,

że lęk, że narzekanie, że pomór i getto,

i że chodzimy z pustą jak dziura kalettą,

że meble połamane i szyby wybite

i że koniec tej wolny jest snem albo mitem.

Że zimno jak cholera, że diabli nadali.

Że “w gruzy” i że wszystko śród nóg się nam wali,

i że przeklęta ziemia i przeklęte miasto,

i w chlebie, że trociny lub piasek – nie ciasto,

i że bułka kosztuje dwa złote pięćdziesiąt,

i że pieniądze mają łotry i obwiesie,

że kradną i zabiorą wszystko do ostatka,

że życie jest jak rebus albo jak zagadka.

To wszystko nic, sąsiedzie dobry. Wojna krótko

potrwa, jakieś sześćdziesiąt latek, i cichutko,

nim się człowiek obejrzy, będziemy w ojczyźnie,

w nowych spodniach, w krawacie i czystej bieliźnie

żeby tak rzec – prawdziwi już obywatele,

nadęci, uśmiechnięci, chodzący w niedzielę

do kina i Zachęty, oglądać obrazy,

nie klnący od cholery i jedzący zrazy

z kaszą i sztuką mięsa z chrzanem i do tego

jakiś kompot prawdziwy albo wędzonego

węgorza.

Tak to będzie. I Sikorski będzie, pepesowcy, endecy, poeci i wszędzie

znów się żydzi rozplenią i znów stwierdzą ludzie,

że wszystko było przez nich i że żydzi w brudzie

rozsiewają miazmaty i że trzeba szyby

i sklepy im rozwalić i zęby im wybić.

I będzie sejm i senat, i nowe obozy

koncentracyjne, i ci na obroży,

i ci, co ją trzymają, i będą kolonie,

będą mądrzy i głupi, zdolni i gamonie,

będą książki, cenzura, będą grafomani

i po ulicach będą brodzili pijani.

W urzędach będą siedzieć sami naczelnicy

i będzie raz na dobę noc z żółtym księżycem,

i będą policjanci, będą konfidenci,

propaganda, złe drogi.

0. Wy wszyscy święci. Wszystko będzie i martwić się właśnie dlatego

nie należy, nie ustać w wysiłku i biegu,

i w ogóle.

Więc pozwolisz, mój panie sąsiedzie, że Ci dłoń dziś uścisnę i pocieszę w biedzie,

I życzymy Ci dzisiaj wszystkiego dobrego –

na teraz: dużo kaszy i chleba białego

(w którym nie ma opiłek z miedzi oraz pluskiew),

żeby Ci dziecko duże wyrosło i tłuste,

żeby Ci zamiast kwiatów, w doniczkach wykwitły

ogromna kiełbasa i chleb z masłem żytni

i żeby Niemców, diabli w przyspieszonym tempie

wzięli, i wtedy miły czym możesz, to tem pierz

wroga wstrętnego. A kiedy już moce

piekielne ich wyniosą i przetrzemy oczy,

to życzymy posady za tysiąc miesięcznie

i dziesięciu pokojów meblowanych wdzięcznie,

małej fabryczki drobiu i rent kilkanaście,

ogromnego omletu na najczystszym maśle.

Zdrowia i stu lat życia Tobie i Rodzinie

i niech Ci ten byt ziemski jak sielanka minie.

I całujemy Ciebie wreszcie na ostatku

podpisani poniżej