Drogi nocne

Kiedy zabolą nas nogi tysiącem drzew,

pójdziemy dalej księżycem – przez słup oporu – postój,

gdy noc jak pręt leszczynowy gniazdami się gnie

w niebo prostu.

Drogi pętlami udusiły las.

Hukiem oczy zmęczone drogę przenoszą w uśpienie.

Kilometr każdy – w serce głaz.

Spoza

brzęczą kroki – kilometrowe kamienie.

A w wydmach ciężej wiatru

śmierć swoją mówią mi w usta gwiazd konające szerszenie

i znów

z dróg lasy spływają jak z rynien

w okrzyki lip cichsze od żalu

 

zresztą

wieczór jest dziś zmęczony i jak księżyc – płynie.