Improwizacja dla Anny

Pogrzeb,

Mży śnieg. Na trumnę spadają, jak echo

kroki ziemi. Spokojnie umiera wspomnienie

wbite na krzyż cmentarzy i bije daleko

jak dzwon obcego serca szary tłumu wieniec.

A dookoła drzewa zastygłe czekają

przed drzwiami nieba jak przed drzwiami raju,

Kto ostom twarz układał w rozpaczliwe maski

i kto wam twarze obce jak dymy rozwiewał?

Jest przecież cicho. Dymi niebo płaskie.

Kto tak powoli gasił gwiazdę mego gniewu?

Wysoko dzwoni ziemia na kopule czynu

i obojętność twarzy jest już tylko gliną.

Nie mów. Jaskółki śniegu kołują i niżej

opada wszystko – ot o kilka piędzi

ktoś mi przeżegna wieczór mijając przed krzyżem.

Ktoś wśród nocy na krzyżu zawiesi mi księżyc.

Teraz jest zawsze. Czarny ścieg kopaczy.

Ulatuje wysoko gołąb twego płaczu