On w wielości stoi…

On w wielości stoi pośród rzeczy,

Które rosną w potwornej przemianie,

Pośród roślin przezroczystych mieczy,

Pośród zwierząt, ludzi, a poznanie

Będzie obce mu, by trudniej było

Wielość formy połączyć w miłość.

Więc się zmieniać będą i brunatnieć

W złotych formach dojrzałe oczy,

To obłoki będą dnem się toczyć,

Dnem tych spojrzeń, by nie było łatwiej

Snów od ludzi, kamieni od rąk

Porozróżniać, a gradu od trąb.

A ten, który przeciw niemu zawoła

O swej sile i wstrząśnie owadem

Wszechmałości – przejdzie w apostoła,

Przemartwiały swej słabości jadem,

I ze strachem potęgę głoszący

W pięści zmienić chce gwiazdy i słońce.

On w wielości stoi. Wśród kaskady

Tryskającej mleczem i tonami,

A nie spadnie, choć poryty gradem,

I nie wiedząc, gdzie koniec – nie skłamie.

Ani w bojach zjednoczy się w ogień, 

ani w ludziach nie przystanie – z trwogi.

I nie wiedząc – choć otchłań zobaczy,

I nie wierząc w wiarę. Które depcze,

Czuciem światła łącząc przez powietrze

Tak gwiazdami i łzami zapłacze.

Ręce prosto kładąc w tęczę tonu

Sklepi ziemię z niebem na kształt domu.

Będzie człowiek w ludziach, zieleń w ziemi

Nad wiekami trwający ciemnemi.