Pójdź, smoku mój dobry…

Pójdź, smoku mój dobry, lasu pełny,

o oczach gasnących każdym obojem wiatru,

o oczach pełnych smutków szybkostrzelnych.

Nocą chodzi żal dookoła jak patrol.

O – statki odchodzą w dół rzek.

Na zakręgu dróg wybucha drogowskaz,

który obiąkai nas setny, tysiączny, dwudziesty.

Pola zgniłe odrywa wiatr od ziemi –

– pełne troski.

Każdy z nas:

chodzimy przez wydmy zaklute ostem i rdestem

do gór szklanych – warowni nieba.

Pójdź, smoku mój dobry,

o oczach wszystkich psów zgubionych,

o żalu umierających skowronków,

o łzach ostatniego z ogrójców.

Pomyśl:

to dzień każdy jak ostatni

z pąków trumien wyłonił.

Stań się mały jak kot,

sypką ciszą oczy mi omyj,

obroń.

To noc uderza naokrąg w samotność.

Chodź, smoku mój dobry,

w lesie pozbieramy codzienność opuszczeń.