Rzeczy niepokój

Basi

Nie wiem nic. Jest wokoło ten rzeczy niepokój,

który rzeki przesyca i morza obłoków,

który jest sam przez siebie, a ja ponad którym

jestem jak smutne dziecko przenoszące góry.

I nie wiesz nic, i możesz ręce jeszcze

zanurzyć w płynności rzeczy i rzeczy niepokój.

Bo jest w tym jak w tworzeniu z marmuru drzew żywych

(które się same ciosają pod ręką)

coś jak nieuchwycenie w locie złotej grzywy,

jak opadanie – smutne i jak ziemia – piękne.

Jak ziemia, bo ta w trwodze najdalszej wywoła

– i w grobach – jakąś smukłość anielską kościoła.

Więc idź, chociażbyś wiedział, że zmierzasz do grobu,

bo nie w tobie jest trwoga, ale ty przez trwogę.

Bo to nie żądzą wzrasta, ale zapatrzeniem,

jak wierzby, które rosnąc w wodzie, rosną – cieniem.

Wtedy ziemia się skurczy, aż za wąska stopom

będzie chmura – na przekór arkom i potopom.

Tylko ludzie znad trawy – jak krowy – spojrzenie

zwrócą w niepokój rzeczy, w to, co zapatrzenie,

i przez swoją osobowość, w to, co gromem śniło,

powiedzą nierozważnie i osobno: miłość.