Śpiew do snu

Ciało mojego ciała i światło mojej myśli,

chciałbym, by ci się ogień pełen szelestu przyśnił,

z którego żółte kwiaty wyplusną, brzózek szelest

jak sieć, abyś poczuła przy ich lekkości śmielej

swój lot jak płomyk drżący, bolesny a pragnący,

by popłynęło w tobie ja szumny strumień słońce.

Ciało mojego ciała i blasku moich pragnień,

niech ci się we śnie gałąź niebieskiej chmury nagnie

i niech ci da jak owoc jaskółkę w piersi małe,

której by w sercu trzepot nauczył, jak kochałem

i jak ja ciebie ciosam w tej bryle nieobrotnej,

w swojego ciała drewnie, w myśli swojej samotnej.

Ciało mojego ciała i trwogi mej nadziejo,

niech ci się we śnie wody przez oczy tocząc – chwieją

i niechże ci podadzą rybę jak dłoń, co klaszcze,

byś znała to milczenie, co mnie okrywa płaszczem,

i niechaj iskry ognia, co w łusce się zapalą,

mój blask dopełnią w tobie i smutek mój wyżalą.

Nie dałem ci jabłoni ziemskiej, co sytość niesie,

wyrosłem ja na chmurach jak dzika jabłoń w lesie.

Ale mam źródło w sercu srebrne jak żywy pieniądz,

unieś się we śnie, spojrzyj w lustro jego nad ziemią.

Nie szukaj mnie w słabości, źródła mego nie mijaj,

nie umiera w nim ciało, dusza wieczność w nim żyje.