Śpiew na wiosnę

Mosty tych przedmieść zielonych,

jakże ich wiele, jak dudnią od koni –

– siwe i kare konie z pogoni

za mną, za wiosną, za tonem.

Jakże ich wiele, wzbierają i coraz

sypią jak płatki, jak ptaki podków.

Jasna, niedzielna, zwierzęca to pora

na szyjach słodko zwinięta jak kot.

Wyrój z błękitu. Ileż obłoków!

Ptaki zielone trzeszczą spod pokryw.

W lotnych ulotnie badylach pokrzyw

sypią się płaskie łuski potoku.

Małe dziewczynki biegną. Od sukien

bieli, anieli, uskrzydla się obraz,

ziemia odpływa spod nieba jak łukiem.

Słońce dojrzałe jak jabłko obrać!

Dłonie na wodę: płaski i pluski,

w kroplach twarzyczki wyklutych piskląt.

W rybiej, przejrzystej łódeczce łuski

płyniesz przeze mnie stalową wisłą.