Stuletni wieczór

Matce

Wyjść na ulicę w niebieski, letni zmierzch,

dymią fajki jak zapach zielonych brazylii,

gwiazdy jak ryby zabite wypływają na wierzch,

znad gitar – kapelusze jak czarne pluszowe motyle.

Wyjść na ulicę: kołyski zwiewnej muzyki i bajek,

tam grają katarynki jedwabny stuletni walczyk.

Ten niderlandzki obraz z porcelanowych fajek,

z baldachimów dłoni kobiecych i strun kobiecych palców.

Otom dzieckiem, skrzydłem jednodniowych przeczuć.

Jestem tylko chłopcem, który płacze nad zabitym ptakiem.

Nie przeżyłem tylu lat i drzew, co ten wieczór.

Jestem chłopcem, który płacze nad zabitym ptakiem.