Wielkanoc

Sklepienie – chwila – a niebo rozsadzi,

jest jak pierś w górach coraz szersza, niosąc

strumień biały, rzucony jak ogień z powały,

który jest słońca promieniem i głosem,

a w nim gołębie krążą znacząc ślady lotu

i jak pył w świetle cichym zmieniają się w złoto.

Takich świątyń gotyku jest w powietrzu wtedy

jak lśniących bąków, które krążą z bliska,

unoszących spalone wiekami szkielety

i spokojnych, wyniosłych jak nieba kołyska

na ziemi, gdzie pielgrzymem jest na placach ludnych

każde drzewo, a świętym każdy człowiek smutny.

Ten czas jak w chwilę grozy przemieni się? Znacząc

coś ponad ludzkie zgliszcza i twarze, co w głodzie

mają pozór stłuczonych kryształów i płaczą,

i jeszcze płaszcz gwardyjski z fantazją uniosą,

i jeszcze łzy kryształem, a krew nazwą rosą,

i jeszcze wznios ą ramię i nazwą kościoły,

choć im się zdają jakby z róż na poły

z krzyżami budowane. O ty kraju! w tobie

ja znam za wiele oczu, które się dopalą,

nim w nich ogień poznają, gdy proch stoczy w grobie,

i zbyt wiele znam świątyń, które się rozwalą,

nim im świętość przydadzą jak koronę królom.

O ty kraju! ja jestem bólem twoim bólem

i krwią krwi twojej białej – pszenicy łanowej,

i krwi twej purpurowej, co jest w twojej mowie.

Więc znów ten czas powraca, a co z nim co? gdy ziemia

huczy w nim na kształt miecza i na kształt płomienia

jak z michałowych mieczów liść spadły jak z drzewa,

który na ziemię lecąc – pali, nie ogrzewa,

i wygania raz drugi, jak wtedy, z bram raju.

Tak nam przemienia ziemię i serca w tym kraju,

w którym wszystko zmienione na popiół – wytrzyma

i będzie jak czuwanie skutego olbrzyma,

i będzie, gdy zawoła czas i znów dorosną

nowe w czerwień jak zieleń drzewo każde wiosną.

Więc zawirują kształty najczystszych przeznaczeń,

które staną się światłem, chociaż są rozpaczą,

które wzniosą się z trwogi, bo w trwodze się staną

jedną z tych pięciu – odkupienia raną,

jedną z tych pięciu – co głowami płaczą,

jedną z tych pięciu – tą w serce zadaną.

I kto jest człowiek tylko i cierpiał w tej ziemi,

będzie skuty z jej śmiercią i jej przebudzeniem,

i choćby w niej umierał jak nędzarz – to zbudzi

po cierpieniu, w powstaniu powstawanie ludzi

i sam jak człowiek wzejdzie, i sam krew przebaczy,

bo wie, co znaczy skonać i cierpieć co znaczy.

I niech się święci w świetle wirowanie pyłu,

i niech się święci ten dzień, co jest miłość,

ten dzień, co niósł na sobie przez trumny i ruchy

złożenie w grobie ciałem, a wstawanie duchem.