Żyjemy na dnie ciała…

Żyjemy na dnie ciała. Na samym dnie grozy.

Rzeźbi nas głód cierpliwy – i tną białe mrozy.

U okien przystajemy. Noc za oknem czeka

gdy czuje człowieka,

i śmierć się jeży cicho, 

I topniejemy z wolna. Nie patrzmy sobie w oczy

na drugi dzień. Znów człowiek utopił się w nocy.

To nie jest smutek wiary. To serca tak siwieją

i stygną coraz, stygną, z miłością i z nadzieją.

Wiemy tylko. To wiemy: w ostatnim śnie cierpienia

jest dom rzeźbiony w słońcu, a pod nim ciepła ziemia,

i tam strumieniem jasnym jak przezroczystym mieczem

odbici rozpoznamy twarze ciągle człowiecze.