Bonaccia

Władysławowi Kozickiemu 

 

Morze ogromne, nieprzejrzane morze, 

Rozlane ciężko bez kresu i granic, 

Śpi nieruchome w upalnym przestworze, 

Głuche na wszystko i nieczułe na nic 

 

Ponad bezwładem modro – złotej szyby 

Błękit przeczysty jedna tylko plami 

Brzemienna chmura sykstyńsk, jak gdyby 

Duch się unosił boży nad wodami. 

 

A ja, olśniony blaskiem tej godziny 

Poprzez zasłony opuszczonych powiek, 

Leżę jak szczęsna gruda złotej gliny, 

Zanim z niej został ulepiony człowiek.