Kartoflisko

Pod niebem, co jesiennym siąpi kapuśniakiem, 

Na sejm zlatują wrony w żałobnym zespole 

I z krzykiem krążą nisko nad kobiet orszakiem, 

Rozpinając swych skrzydeł czarne parasole. 

 

A robotnice w twardym, cierpliwym mozole, 

Okryte – każda innym – barwistym wełniakiem, 

Dziobia pilnie motyką ziemniaczane pole, 

W miękkiej ziemi stopami zaparte okrakiem. 

 

Pośród mgły i szarugi, przemokłe do nitki, 

Grudy grzęd rozgarniają schylone najmitki 

I spod zeschłych badyli i płytkich korzeni 

 

Zbierają krągłe bulwy, jak jaja spod kwoki, 

I rzucają je w wiadro lub ceber głęboki, 

Co głucho grzmią jak bębny na odmarsz jesieni.