Pies w słońcu

Dzień cały na żelaznym upięty łańcuchu, 

Rozpędza czas niechętnie, w niecierpliwej nudzie, 

To zębcami białymi kłapnie się po udzie, 

Tępiąc muchy pasące się w sierści kożuchu. 

 

Aż w noc, gdy mu nad mieniem pieczę zdadzą ludzie, 

Przykład wierności czujnej, arcywzór posłuchu, 

Skupiwszy całą duszę w swym węszącym cuchu 

Zbiega zagrodę, snowi wróg i słomie w budzie. 

 

Nie by był nagrodzony strawy kąskiem, 

Lecz że sam jest wcielonym, żywym obowiązkiem… 

I gdy w niedzielę wiejscy świętują prostacy, 

 

On wyciągnięty w słońcu, dysząc na kształt miecha, 

Z wywieszonym jęzorem dumnie się uśmiecha: 

Spokojne wsi sumienie po spełnionej pracy.