Rozkaz

Ten łan po prawej, Panie, bratu memu 

Daj pod pszenicę. Ten z lewej pod żyto 

Daj mojej siostrze. Żyzność czarnoziemu 

Da im plon bujny i zbiórkę obfitą. 

 

Niech pobudują chaty pełne słońca 

I niech tam z szczęściem i potomstwem siedzą. 

A mnie, o, Panie, co nie znam dróg końca, 

Obdarz biegnącą wśród tych łanów miedzą. 

 

Bowiem jest wąska, jako trumna zwłokom. 

Lecz dla niemrącej duszy biegnie prosto, 

Jako tęsknota ku górnym obłokom, 

Gdzie mnie głód nieba gna wieczystą chłostą. 

 

Daj im, o, Panie, łan z prawej i lewej, 

Mnie jeno miedzę. Na krótkie postoje 

Dość mi jej. Muszę iść w kraj mej spodziewy, 

Nie z tego świata jest królestwo moje. 

 

Nocą cień wielki jawi się koło mnie: 

Lewicę kładzie na mem biednem, człeczem 

Sercu litośnie – lecz prawą niezłomnie 

W gwiazdy wskazuje, jako rozkaz mieczem.