W ruinach świątyni

Czym zbłądził między swojej świątyni kolumny. 

Których czołom czas stary odebrał trud dumny 

Dźwigania nade mną pował pod niebo Hellady? 

Kto wwiódł mnie tu szyderczo, abym, gniewny, blady, 

Na gruzach swej świątyni, padłej w chwastów sploty, 

Czuł – zbudzony – przedwieczną boskość swej istoty, 

A stał tak bez wielkości, godnej mieć świątnicę? 

Jakie me boskie imię było? Jakie lice? 

Nie pomnę już. Zbyt długo musiałem pić z Lety. 

I nie wiem, jakie gaje i świętych gór grzbiety 

Dźwigały me posągi tam, gdzie dziś przeciwne 

Losy niepamięć szczepią i gaje oliwne, 

Nie wiem, kto z nieśmiertelnych był mi tajnym wrogiem, 

Gdym był swych snów pogańskich strąconym dziś bogiem.