Wół

W bezstrunnej rozwidlonych twoich rogów lirze 

Milczy hymn niemy pracy. Roboczym nawykiem 

Kroczysz z wolna, pod jarzma twardego dotykiem, 

Z ciszą ziemi i duszy chłopskiej w wiecznym mirze. 

 

Dzień witasz hasłem znoju: przeciągłym porykiem, 

I gdy potężny kark twój i mocarne krzyże 

Lśnią potem w blasku słońca jak posągu spiże, 

Sam jesteś najwznioślejszym mozołu pomnikiem. 

 

W czcigodnej swej powagi ciężkim majestacie, 

Jak starożytne bogów zwierzęcych postacie, 

Miłość i cześć człowieka wziąłeś po nich w spadku: 

 

Choć z pokorą, co patrzy z łagodnych ócz tobie, 

Synowi Człowieczemu-ś oddał je przy żłobie, 

Jak jest na wigilijnym odbite opłatku.