Zniszczenie pomnika Chopina w Warszawie

Wyrażał ciebie nie brąz, lecz powietrze

Drżące dźwiękami, co od marzeń letsze

Plotą się z sobą jak aniołów ręce

W niebiańskich chórów harmonijne wieńce.

Choć cię, wolnego już, jak nas nie gniecie

Bezmiar podłości w ukochanym świecie,

Tyś znał na ducha swego wysokości

Stokrotnie sroższą męczarnię boskości

I skromny spiż twój taka kryła chwała,

Że godnie tykać go jedynie śmiała

Muzyką blasków swych Różnopalca.

Aż się targnęła dzika dłoń zuchwalca

Na twój majestat. Zbir, wściekłością ślepy,

Rozbił twą niemą postać na czerepy.

Rozkaz przedśmiertny obarczył mordercę.

– Jeżeli umrę, przebijcie mi serce,

Aby żywego mnie nie pogrzebano –

Rzekłeś. I jesteś dzisiaj jedną raną.

Ostatnia wola twa się dokonała,

Bo twoim sercem jest twa ziemia cała,

Którą przebito skroś. I jesteś żywy.

Nie pogrzebany, w otchłani burzliwej

Chmur gromów, grając – o, bogom podobny! – 

Nieszczęściu świata Wielki Marsz Żałobny.