Antonio

Cicho płonie zachód zloty, 

W lunach ciągnie klucz żurawi… 

Przy ognisku z kukurudzy 

Słucham, co Antonio prawi. 

 

Głowa drżąca, głos już głuchy, 

Ale jaki gest szeroki! 

Gdy zakreśli pole bitwy, 

To od ziemi – pod obłoki! 

 

Gdy zakreśli pole bitwy, 

Widzisz – Włochy wygrać muszą! 

Zaś potencja cała wroga 

Ledwo że się wymknie z duszą. 

 

A gdy wzniesie rękę drżącą 

Do słonecznej skrawej tarczy, 

Widzisz – lonty u harmaty, 

Słyszysz palbę, jak gdzieś warczy. 

 

Twarz spalona w żarach boju, 

Nagie piersi, naga szyja… 

– Chryste, jak on wąsy jeży! 

Jak szczudliskiem swym wywija!… 

 

-Stracił nogę? No, to stracił! 

A co wygrał, to zostało; 

Sam generał mu tę ranę 

Wiązał chustką swoją białą! 

 

Sam generał!… – Umilkł, patrzy, 

Jakąś wielką ściga marę… 

Dym, co obwiał pole bitwy, 

Gryzie oczy jego stare… 

 

I ja patrzę w zachód złoty 

I w ciągnących klucz żurawi… 

– Co wart Tacyt, co Swetoniusz, 

Gdy Antonio stary prawi! 

 

Czy z nich skrzeszesz jedną iskrę

Z tych, co jemu w oczach płoną, 

Kiedy zwiesi głowę siwą 

Na koszulę swą czerwoną?