Zamiary Stasia

Nieraz sobie myślę o tem,

Czem ja będę jak urosnę?

Czy kuć będę w kuźni młotem,

Czy obrabiać piłą sosnę?

 

Czy też może własną grzędę

Orać przyjdzie sochą krzywą?

Czy na tratwach flisem będę

Wisłą spławiał złote żniwo?

 

Czy zapadłszy w puszcze, w knieje,

Dzielnym stanę się leśnikiem,

Co to nigdy nie blednieje,

Choć się spotka z wilkiem, dzikiem.

 

Albo może będę badał,

Het, na niebie księżyc złoty,

Ludziom dziwy opowiadał,

I tłumaczył gwiazd obroty?

 

Może w księgach się zagrzebię

Aż po uszy, aż do brody!

I jak pszczoła zgubię siebie,

Słodkie braciom ciągnąc miody.

 

O to jedno proszę Boga,

Niech mnie darzy szczęściem takiem:

Jak badź pójdzie moja droga,

Żebym nie był złym, próżniakiem!