Ciężarna

Egzotyczaś, ty, matko,

objuczona ciężarem,

spotkana dziś rzadko,

dzikim owiana żarem.

 

Cywilizacji obca,

murzyńskie wznosisz łono.

Sponad żywego kopca

twarzą kwitniesz zmienioną.

 

Golić powinnaś brwi twe,

być od szkiełek tęczowa,

i łona złotą tykwę

powinnaś tatuować – – –

 

Mów, czy wymieniasz złoto

na koralików sieczkę,

czy dasz życie z ochotą

za żyjącą laleczkę?

 

Wśród miasta jesteś zgrzytem,

przeczysz gorączce ruchu –

a zdobiłby cię przy tem

kościany talerz w uchu.

 

Czasem z zarośli zdarzeń

wyjrzy strach – – – już go nie ma.

To pstra maska przerażeń

zębatego totema.

 

Ku tobie z polskiej łąki

wybiegnąć mogą lwice,

a najrzewniejsze dzwonki

szeleszczą jak w Afryce.

 

Jesteś prosta, upalna – – –

stoisz pośród uśmiechów,

pośród spojrzeń – jak palma

obwisła od orzechów.

 

I jak w gnieździe z listowia

miłosne huśtasz brzemię,

ty, co pod sercem chowasz

pigmeja, który drzemie.