Historia o czarownicach

Świeciły trzy księżyce,

Leciały trzy czarownice. 

Leciały z daleka po niebieskich drogach, 

czasem ginęły w chmurze –

– a na Łysej Górze

diabeł, diabeł na nie czekał 

o złotych rogach.

 

Jedna miała rudy włos, 

na czarnej miotle leciała w skos. 

Hej! Hej! Hej! Hej! 

Druga, jak ćma siwa, 

trzymała się ożoga 

półżywa – 

Hej! Hej! Hej! Hej! 

A trzecia nieboga, 

podobna do białej jaskółki, 

miała złociste włosy, na nich wieniec z witułki

rwanej o północku na łące

w miesięcznej poświacie.

Miała usta czerwone, ciało kocim sadłem 

świecące 

i oczy płonące cierpieniem upadłem. 

Jechała na łopacie. 

Hej! Hej! Hej! Hej!

 

Na Łysej Górze, pod cieniem trzech krzyży,

diabeł zasiadł posępny przy ognisku czerwonem, 

owinął się ogonem, 

rękami objął kopyta 

i czarownic się pyta: 

tej, której włos ryży, 

tej, co siwa trzęsąca, 

i tej, która srebrniejsza niźli talerz miesiąca: – 

Za co go kochają -? 

I rzecze ta ryża ruda: 

“Kocham cię szatanie, 

miłują cię me usta za twe całowanie, 

za szaleństw cuda. 

Tyś mąż! 

Kto cię zaznał, ten twój! 

Ramieniem mnie zwiąż 

i zawsze przy mnie stój! 

Wszystko jest kłamstwem w świecie, prócz twego uścisku,

on jest trójkątem w gwieździe Salomona,

ku niemu lecę jak błyskawica

w drzew nocnym szumie, w nietoperzy pisku, 

ja, czarownica szalona!”

– I rzecze ta stara siwa, 

brzydka jak płaz:    

“Ciało moje – pusta płachta,

skarby z niej wykradł mi czas. 

Tak to bywa. 

Kochali mnie księża, szlachta, 

królowie, pany, sam Bóg!

Dziś jam zdeptana siłą młodych nóg,

jako szczypawka lub skorek,

i jeno dla ciebie jeszcze skarb zawiera 

mój pusty worek. 

Nocą, gdy księżyc prószy, 

przychodzisz ku mnie – 

stajesz u wezgłowia 

i chciwymi rękami w ciała mego trumnie 

szukasz pięknej jak kwiat złotogłowia 

mej duszy. 

Ty jeden, jeden jeszcze chcesz czegoś ode mnie. 

Więc wlokę się za tobą w niepowrotne ciemnie 

i kocham cię, kocham, szatanie, 

za łaskę twoja: – cudne pożądanie!”

 

-Szatan milczy, gładzi brodę, 

na trzeciej czarownicy spogląda urodę 

i wzywa ją do siebie, sadza na kolanach, 

– jałowiec trzaska w polanach. 

I płyną ciche słowa, smutne jak śpiew łabędzi: 

“Tęsknota mnie tu pędzi, 

tęsknota wichrowa 

i żałość bez miary. – 

-Ty mi dochowaj wiary 

i nie krzywdź mnie bez winy. 

Za miłość zapłać miłością, 

za pożądanie pragnieniem – 

choć jesteś jeno ciemnością 

i Bożym cieniem. – 

Zabierz mnie do domu 

nie daj mnie nikomu, 

ani ludziom ani bogom, 

przyjaciołom, ani wrogom, 

gdyż nigdy nie słyszano, 

nigdy nie mówiono, 

by diabeł, diabeł rzucił duszę potępioną!”

 

Na Łysej Górze czernią się trzy krzyże,

tańczą wkoło widma białe i cienie chyże. 

Hej! Hej! Hej! Hej!