Ślub

Zapalili gromnice,

zawiesili wieńce

u złotego ołtarza –

za nogi, za ręce

powlekli dziewicę

i aptekarza.

Ksiądz do nich przemówił jak zwykle po chińsku,

ze słodkim uśmiechem na ustach.

Matki śmiały się z żalu

i płakały z radości

ręce składając na biustach.

Po czym oblubienicę w przezroczystym woalu

otoczył tłum świetnych gości.

Zaś na chórze złośliwe kłaniały się z kątka

skrzydlate embriony, czerwone dzieciątka

i opędzały z gniewem raka, nowotwora,

który tu zajął miejsce jeszcze wczoraj z wieczora.