Listopad

Czeluście tych nocy – podłużne jak wnętrza trąb – 

A tu się pali światełko,

A tam się maże światełko,

W czeluściach tych nocy głowa twoja blada jak lampion

Do moich ciemnozłotych rąk

Kładzie się

Miałko.

 

I drżymy. Dygot –

Wiatru łopot,

Łoskot kanonad,

 

Chlupot łopat –

Wszystko w czeluściach tej ogromnej trąby,

Którą rozdyma krzyczący listopad.

 

Więc tamci milczący, wiszący na moście,

I ci, co roznoszą pociski tak płasko,

I ci, zamknięci kluczami jak miasto,

I tamci, rozwarci bagnetem na oścież

Mają nas –

W szczycie widowni

 

Dwie świece,

Dwie kukły wbite na jeden patyk,

Parę kochanków, co korzysta śpiesznie

Z przyćmionych świateł.