Bóg wam zapłać, koledzy, za miłość dla sceny

13 kwietnia wieczorem 1905. St. Wyspiański

 

 

Bóg wam zapłać, Koledzy, za miłość dla sceny

tak nagle i tak bystro ujawnioną w czynie;

przyjaźń, choć działa skrycie, nie ma nigdy ceny,

żaden jej objaw czułości nie ginie.

Mniej się czuję samotny, gdy jestem odczuty

i zapewnienie mam pismem podane:

że ktokolwiek potrafi śpiewać, mając nuty,

i przejść wygodnie gościńce ciosane.

Las nie trzebiony dostrzegłem przed sobą,

który sam pragnę karczować pod rolę;

nie same szmaty teatru ozdobą,

w słowie na scenie chcę mieć daną wolę.

Nie o posadę staram się zyskowną,

gdzie mój talencik byłby zapłacony;

lecz chcę, by w dziele stworzyć myśl przytomną,

by szaniec myśli był myślą stawiony.

Nie dla mej ręki o teatr dziś proszę

ani dla zgrabnych malarskich zalotów;

gdzie się kształciłem, duszę tam przynoszę,

by do Sezamu dojść przez chwast wykrotów.

Nie dla autorskiej ambicji się głoszę –

ale, że wolny – służyć jestem gotów;

zaś służyć mogę tylko tam, gdzie rządzę;

pod cudzy namiot przygodny nie zbłądzę.

Pozwólcie Radzie wejść w meritum sprawy

i nie wtrącajcie się w kontrakt dzierżawy.